

Z dniem 1 stycznia 2021 roku w życie wchodzą mocno restrykcyjne przepisy regulujące kwestie związane z efektywnością energetyczną nowych budynków. To, zdaniem niektórych ekspertów, może podnieść koszty budowlane o nawet kilkanaście procent, przekładając się na wzrost cen nieruchomości w Polsce. Czy będziemy mierzyć się z tym scenariuszem?

W myśl nowych przepisów wykonawcy będą obligowani do budowy budynków pasywnych, charakteryzujących się zerowym zużyciem energii. Dzięki temu nowo budowane budynki jedno- i wielorodzinne będą wyposażane w urządzenia pozyskujące energię odnawialną. Będą też posiadać zwiększoną energooszczędność takich elementów, jak m.in.: ściany, okna, drzwi zewnętrzne, dach, stropodach, fundamenty czy podłogi na gruncie. Poza tym domy będą mieć ograniczone zapotrzebowanie na energię pierwotną i zmodernizowane kotły grzewcze. W efekcie? Budynki będą miały zdecydowanie niższe współczynniki przenikania ciepła z wewnątrz na zewnątrz, jednak coś za coś, ponieważ ich budowa będzie droższa niż do tej pory. A to może przełożyć się na wyższą cenę na metr kwadratowy.
Wydaje się, że tak. Wiele wskazuje bowiem na to, że najwięksi deweloperzy od lat przygotowywali się do tej zmiany. Po pierwsze – wiele obiektów było już budowanych według nowych standardów. Analitycy oceniają, że takie domy, w których stosuje się technologie energooszczędne, kosztują na rynku średnio 5-10% więcej niż ich tradycyjne odpowiedniki.
Poza tym trzeba pamiętać o jeszcze jednym aspekcie. Wyższa energooszczędność to wyższy koszt na start – w momencie zakupu nieruchomości, ale niższe kwoty eksploatacyjne, czyli potrzebne na utrzymanie swojego domu (co można odczuć szczególnie w sezonie zimowym).

Pamiętajcie, że budujący domy jednorodzinne mogą liczyć na pomoc ze strony państwa. To przede wszystkim dofinansowanie do paneli fotowoltaicznych oraz montażu systemów grzewczych oszczędzających energię.
Nie zapominajmy w tym wszystkim o pandemii koronawirusa, która spowodowała rewolucję na wielu rynkach, w tym nieruchomości. W związku z tym pojawiają się głosy ekspertów, którzy twierdzą, że mimo zaostrzenia przepisów związanych z energooszczędnością, ceny nieruchomości i tak spadną – być może nawet o 20% w porównaniu do hossy z roku 2019 i 2020.
Zwykle wzrost cen nieruchomości podyktowany jest wzrostem poziomu średniego wynagrodzenia w kraju. Tym razem jednak powodem ma być fakt, że coraz więcej osób zainteresowanych jest zakupami nieruchomości, które traktują jako lokatę. Z drugiej jednak strony liczba osób, które mogą sobie pozwolić na zakupy gotówkowe jest ograniczona. A to powoduje większą chęć deweloperów do negocjowania cen. Szczególnie, że na brak nieruchomości nie możemy narzekać – w ciągu roku buduje się w Polsce ok. 200 tys. nowych mieszkań.

W tym wszystkim jest jeszcze spora rola banków, które z jednej strony zaostrzyły politykę udzielania kredytów hipotecznych, a z drugiej – oferują najtańszy kredyt w historii ostatnich lat. Za taki scenariusz odpowiadają niskie stopy procentowe, które są bardzo silnym bodźcem wspierającym popyt na rynku nieruchomości.
Podsumowując te informacje, w mojej opinii przynajmniej do połowy 2021 roku ceny za nieruchomości będą albo nieznacznie spadać, albo pozostaną na stabilnym poziomie. Uczulam jednak, że ta sytuacja nie będzie trwać zbyt długo – myślę, że do 2022 roku rynek nieruchomości powróci do swoich standardowych wzrostów.