Widok z okna: problem nowych inwestycji deweloperskich
Słoneczne niebo, park pełen kwitnących drzew, krystalicznie czyste jezioro. Każdy z nas marzy o pięknym widoku ze swojego okna. Problem w tym, że deweloperzy nie bawią się w spełnianie marzeń – ich celem jest zarobek, często kosztem naszego dobrego samopoczucia. Chęć zysku najlepiej, nomen omen, widać po stawianiu przez nich mieszkań z widokiem… na ścianę lub ruchliwą ulicę. Fatalny pejzaż z okna jest zmorą wielu nowych inwestycjach deweloperskich.
Cenimy sobie widok za oknem. Do tego stopnia, że za mieszkania z rynku pierwotnego, które znajdują się na ostatnich piętrach w wysokich budynkach, jesteśmy w stanie zapłacić więcej – w większości przypadków kupując mieszkanie na ostatnim piętrze, trzeba liczyć się z dopłatą na poziomie ok. 500-1000 zł za metr kwadratowy. Im wyżej, tym drożej. W końcu lokale na wysokich piętrach gwarantują najatrakcyjniejszy widok na panoramę miasta, a przy okazji zapewniają więcej słońca w mieszkaniu. Zachwycający widok z okna w dużej mierze decyduje o cenie nieruchomości, bo jest jednym z wyznaczników luksusu.
Niestety samo kupno mieszkania w nowej inwestycji deweloperskiej nie gwarantuje jeszcze fantastycznego widoku z okna. Przykładem prosto z Warszawy może być Dom Saski na ul. Międzynarodowej. Vantage Development wybudowało swój 56-mieszkaniowy budynek przy niezwykle ruchliwej Alei Stanów Zjednoczonych. Największym problemem nie jest jednak sam ruch uliczny, ale obecność kładki dla pieszych, wycelowanej wprost w okna mieszkań. Co gorsza, fasada budynku składa się z dużych, przeszklonych okien i jest oddalona od kładki o zaledwie kilka metrów! Inwestor zapewniał, że szklana fasada, duże okna, przestronne tarasy i balkony znakomicie doświetlą mieszkania i zapewnią doskonały widok na panoramę miasta, tymczasem w rzeczywistości okazały się sporym problemem, bo sprawiają, że mieszkania widać jak na dłoni. Rzecz jasna kłopotliwa kładka została „przypadkiem” pominięta na wizualizacji przygotowanej przez dewelopera.
Okno na świat
Problem może pojawić się dopiero po czasie. Tak było m.in. w przypadku inwestycji Królewskie Ogrody, która kilka lat temu powstała za sprawą Murapolu na warszawskiej Woli. Kłopot w tym, że obok sześciopiętrowego bloku spółka Gemma wybudowała drugą inwestycję o nazwie Pomarańczarnia – oddaloną od pierwszej zaledwie o osiem metrów. Sama odległość to jedno, ale lokatorom Królewskich Ogrodów dużo bardziej przeszkadzał nowy widok za oknem: okna części mieszkań wychodzą teraz na ślepą ścianę sąsiedniego domu. Rzecz jasna zarówno Murapol, jak i Gemma zasłaniają się przepisami i twierdzą, że skoro dostali pozwolenie na budowę, to wszystko jest zgodne z prawem budowlanym. Najgorsze, że obie firmy doskonale zdawały sobie sprawę z całej sytuacji i znały swoje plany, a pomimo to nie potrafiły dojść do porozumienia. Efekt? Sprzeczny z logiką urbanistyczną potworek. A cierpią jak zwykle lokatorzy.
Obok Twojej posesji powstaje nowa inwestycja deweloperska? Pamiętaj, że w takiej sytuacji możesz ubiegać się o odszkodowanie od inwestora z tytułu poniesionych strat (zakorkowane ulice, wzmożony hałas, utrata pięknego widoku z okna). Właścicielom nieruchomości leżących w sąsiedztwie posesji, na której realizowana ma być inwestycja, przysługuje bowiem status uczestnika w postępowaniu administracyjnym umożliwiający ewentualne odwołanie się od decyzji o wydaniu stosownych zezwoleń. Dlatego warto protestować.