Remonty to nie są łatwe i przyjemne zagadnienia. Nie bez powodu wiele osób na samą myśl zaczyna jęczeć i przewracać oczami, niektórzy wręcz nie chcą o tym słyszeć. Czemu remonty są aż tak stresujące? Co najczęściej idzie w nich nie tak? Przyjrzyjmy się razem temu zagadnieniu.
Po pierwsze: niedokładnie rozplanowany budżet
Pierwsza rzecz, jak zawsze, pieniądze. Kiedy tylko pojawiają się dodatkowy zastrzyk gotówki, w głowach wielu z nas rodzą się myśli o remoncie. To ważne, żeby dbać o to, by wszystko w mieszkaniu wyglądało elegancko, pod nasze gusta i tak, jak sobie to wymarzyliśmy, ale trzeba zdawać sobie sprawę z jednego – remont to przede wszystkim koszta. Przy niedokładnym ich rozplanowaniu szybko znajdziemy się w sytuacji, gdzie coś musi być zrobione – a nie ma na to środków! Przy współpracy z profesjonalistami taka sytuacja się nie zdarza, jeśli jednak chcemy zrobić to sami, musimy liczyć się z taką ewentualnością.
Po drugie: zbyt optymistycznie założony harmonogram
Kto z nas tego nie zna. “Zrobimy remont łazienki, trzeba tylko zerwać i położyć kafelki, wymienić wannę, zamontować prysznic i ściankę działową, a do tego odmalować sufit, domontować bidet i przesunąć muszlę w inne miejsce. Zejdzie nam jakieś dwa tygodnie.” Uwierzcie, nie jestem zwolennikiem czarnowidztwa – to ważne, żeby myśleć optymistycznie – ale trzeba w miarę możliwości realnie oceniać, ile czasu zajmie remont, który planujemy. W przypadku, kiedy mamy wątpliwości (a mamy do tego święte prawo, nie mając ku temu wykształcenia), warto zwrócić się do nas z zapytaniem. To o wiele lepsze niż remonty ciągnące się tygodniami.
Po trzecie: półśrodki, pół-robota
Dochodzimy do samej robocizny. I tutaj mamy właściwie połączenie dwóch poprzednich punktów z bonusowym ciężkim westchnieniem. Kilka mieszkań już mieliśmy, gdzie pan domu próbował zaoszczędzić i wykonać prace sam, tylko że… Efekty nie były zbyt zachwycające. A nawet jeżeli były zadowalające, to po jakimś czasie okazywało się, że tu coś odpadło, tam coś się zdrapało… I cały remont od nowa. Ponieważ tu tania uszczelka, tam tania farba i koniec końców… klops. Nie bez powodu architekt wnętrz jest zawodem. My wiemy, na czym można oszczędzić, a na czym się nie opłaca 🙂
Po czwarte: deweloperskie “ups”
Kolejna rzecz. Odbiory mieszkań są stresujące dla nowych lokatorów. Chcielibyśmy sprawdzić, czy wszystko jest tak piękne i kolorowe, jak wygląda, ale nie wiemy nawet, jak. Chcemy gwarancji, że mieszkanie jest w stu procentach do zamieszkania i standard jest zachowany. Bardzo często podczas remontu wychodzą właśnie te deweloperskie “niedoróbki”, które uniemożliwiają wykonanie jakiejś czynności, jakiegoś usprawnienia czy ulepszenia i nagle zostajemy postawieni przed faktem dokonanym – a podpis widnieje. Z tego względu też uruchomiłem w Perfect Space taką usługę jak concierge, dającą absolutną pewność, że wszystko jest na swoim miejscu i tak, jak powinno być zrobione. Zapraszam po więcej informacji tu: Perfect Space Concierge.
Po piąte: z dziada-pradziada
Na koniec zmora wszystkich remontów. Remonty “po sąsiedzku” albo przeprowadzane przez “Wujka złotą rączkę”. Jeżeli owy wujek jest architektem wnętrz, budowlańcem, elektrykiem, hydraulikiem i specem w jednym, nie mam zastrzeżeń. Wszyscy jednak wiemy, że w większości przypadków tak nie jest. I wtedy mamy do czynienia z kulminacją wszystkich powyższych punktów (no, może z wyjątkiem deweloperskich niedopatrzeń). Mamy remont “3p”: po kosztach, po terminie, po taniości. Dodatkowo, ten remont jako przysługa wypominany jest nam przy każdej możliwej okazji następne dwadzieścia lat.
Mieszkanie to luksus. To może być miejsce, w którym będziemy spędzać czas cudownie, w otoczeniu pięknego wnętrza – albo się męczyć. Jeżeli planujesz remont, zatrudnij do tego ekipę. Nie próbuj oszczędzać, bo w efekcie zapłacisz więcej niż zamierzałeś – za poprawki, dodatki i naprawy. Wiem, co mówię, bo w tej branży pracuję już ładnych parę lat. Zrób to raz, a porządnie – i ciesz się efektem przez długie lata.
O Boże tak… ile się takich remontów w życiu zrobiło, kiedy WSZYSTKO poszło nie tak. Haha dobrze że teraz młodzi mogą to zlecić komuś kiedyś nie było tak dobrze, trzeba było sobie radzić 🙂
Co racja z tym porządnym wykonaniem, to racja… Mąż się podjął. Do tej pory walczymy z naprawami, bo po nim „poprawiały” jeszcze dwie ekipy. Tragedia istna. Mogłam od razu zlecić ekspertowi.
Chciałabym tak sobie zamówić ekipę, która zrobiłaby mi wszystko tak o :/ Ile nerwów zjadłam podczas tych wszystkich remontów, ile się nakłóciliśmy z moim, bo oczywiście każdy swoje zdanie… szkoda gadac…
Hahahah z moich własnych doświadczeń remontowych morznaby napisać osobny artykuł 😀 Może się zgłoszę? Wyszedłby fajny tekst!!
I po szóste: oddzielne wizje mieszkania z drugą połówką. Mój narzeczony i ja mieliśmy kompletnie inne wizje naszego wspólnego mieszkania i wyszło wielkie NIC. Z remontu i z małżeństwa.